» Państwo Boże - św. Augustyn
» Księga VII
» VII-I
» VII-II
» VII-III
» VII-IV
» VII-V
» VII-VI
» VII-VII
» VII-VIII
» VII-IX
» VII-X
»
VII-XI
» VII-XII
» VII-XIII
» VII-XIV
» VII-XV
» VII-XVI
» VII-XVII
» VII-XVIII
» VII-XIX
» VII-XX
»
VII-XXI
» VII-XXII
» VII-XXIII
» VII-XXIV
» VII-XXV
» VII-XXVI
» VII-XXVII
» VII-XXVIII
» VII-XXIX
» VII-XXX
»
VII-XXXI
» VII-XXXII
» VII-XXXIII
» VII-XXXIV
» VII-XXXV
Nic też Warro nie chciał napisać, i nie przypominam sobie, bym gdziekolwiek (u niego) czytał o sodomczykach, poświęconych wbrew wszelkiej skromności i mężczyzn i kobiet tejże Wielkiej Macierzy, którzy nie tak dawno temu po ulicach i przedmieściach Kartaginy włócząc się, o wilgotnych włosach i wybielonej twarzy, z obwisłemi rękoma i o niewieścich ruchach nawet od przekupniów wyciągali środki do utrzymania haniebnego swego życia. Ustały wykłady uczone o tem, zawstydził się rozum zdrowy, zamilkła mowa. Wszystkich bogów-dzieci przewyższyła Macierzy Wielkiej wielkość, nie wielkość mocy bożej, lecz wielkość zbrodni. Tego potwora nie można porównywać nawet z potwornością Janusa. Jego brzydota była tylko w posągach jego, Macierzy zaś ohydne okrucieństwo okazało się w obrzędach. Tamten miał dodane części ciała w kamieniu, ta — zniszczone w ludziach żyjących. Nawet porubstwa samego Jowisza nie przewyższają tej sromoty. Jowisz, oprócz łajdactw z kobietami, jednym Ganimedem zbezcześcił niebiosa; Macierz tylu oddanymi sobie i publicznymi sodomczykami ziemię skaziła i niebu wyrządziła zniewagę. — Może tylko Saturna moglibyśmy zestawić lub nad nią postawić pod względem tego szkaradnego okrucieństwa, bo ten miał ojca własnego wytrzebić; jednakże w uroczystościach Saturna ludzie mogli być zabijani przez innych, nie kaleczeni przez siebie samych. Saturn, jak poetyckie podanie głosi, pożerał swe dzieci, a fizycy tłumaczą to, jak im się podoba; a, jak historja twierdzi, dzieci swe zabijał; składanie mu na całopalenie dzieci, jak to czynili Fenicjanie, u Rzymian się nie przyjęło. A ta Wielka bogów Macierz nawet do rzymskich świątyń wprowadziła rzezańców i ten okrutny zwyczaj zachowała; wierzono bowiem, że wspiera ona siły Rzymian przez niszczenie męskich jąder. Czemże wobec tej zbrodni są złodziejstwa Merkurego, lubieżności Wenery, poróbstwa i sprośności innych bogów, które byśmy wykazali z ksiąg, gdyby ich codziennie nie głoszono w pieśniach i tańcach teatralnych. Ale to wszystko niczem jest wobec zbrodni takiej, której rozmiary zastosowane są jedynie do Macierzy Wielkiej. Szczególniejsza rzecz, iż powiadają, że te zbrodnie przez poetów zmyślone zostały: niby to poeci i to zmyślili, że one są miłe i pożądane bogom. Że się je opiewa i opisuje — jest to bezczelność i rozwiązłość poetów; ale, że się je włączyło do obrzędów religijnych i do czci bogów, za rozkazem i wedle wymagania tychże bóstw, to czem to jest, jak nie zbrodnią bogów? A raczej jest to wyznawaniem szatanów i zwodzeniem nieszczęsnych ludzi. Ale tymczasem tego, iż Macierz bogów dostąpiła czci przez poświęcenie się jej rzezańców, — nie wymyślili poeci; woleli oburzać się na to, niż to opiewać. Tymże to bogom wybranym poświęca się ktoś na to, by po śmierci mieć żywot błogosławiony, jeśli się im poświęcając za życia, żyć uczciwie nie może, oddawszy się tak wstrętnym zabobonom i demonom nieczystym? Ale to wszystko, powiada, dotyczy się świata. Ejże! czy nie raczej brudów świata? Bo i cóż się może do świata nie odnosić, co dowodnie jest już we świecie? Ale my szukamy ducha, coby opierając się na religji prawdziwej nie czcił świata, jako swego boga, lecz świat jako dzieło Boże i dla Boga uznawał za dobry i aby się z brudów światowych wyzwoliwszy, czystym doszedł do Boga, który świat stworzył.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz