» O muzyce - św. Augustyn » str. 2 » str. 3 » str. 4 » str. 5 » str. 6 » str. 7 » str. 8 » str. 9 » str. 10 » str. 11 » str. 12 » str. 13 » str. 14 » str. 15 » str. 16 » str. 17
Może się jednak zdarzyć, że podczas tych naszych rozważań o rzeczach niematerialnych i wiecznie niezmiennych, którym poświęcamy największą część uwagi, jednocześnie działamy pod wpływem liczb doczesnych w dowolnym ruchu ciała - oczywiście zwykłym i nie wymagającym wysiłku - chodząc lub śpiewając. Liczby te przepływają wtedy poza naszą świadomością, chociaż bez naszego udziału nie mogłyby powstać. Liczby te zresztą, związane z naszym działaniem, lecz nie odczuwane przez nas, przepływają także wtedy, kiedy zajmują nas jakieś próżne twory wyobraźni. Kiedy zaś to, co zniszczalne, stanie się wieczne i „to, co śmiertelne, przyoblecze się w nieśmiertelność", czyli - aby to samo jaśniej powiedzieć - kiedy Bóg ożywi nasze śmiertelne ciała, jak powiada Apostoł „ze względu na ducha, który w nas przebywa", wtedy wpatrzeni według słów Apostoła „twarzą w twarz" w Boga i przeczystą prawdę, tym pewniej bez zakłócenia własnego spokoju odczuwać będziemy liczby poruszające i czerpać będziemy z nich radość. Bo chyba nie powinniśmy mniemać, że dusza mogąc cieszyć się tym, co przez nią jest dobre, nie potrafi jednak znajdować radości w dobrach, dzięki którym sama jest dobra?
Dusza zatem, wsparta przez Boga i Pana swego, wydobywa się z przywiązania do piękna niższego rzędu zwalczając i zabijając walczące z nią własne przyzwyczajenie i przez zwycięstwo, które odnosi w sobie nad potęgami powietrznymi, mimo zawiści i przeszkód z ich strony wzlatuje ku Bogu, swojej podstawie i ochronie. Jak ci się zdaje, czyż czynność ta nie jest właśnie cnotą, którą nazywamy umiarkowaniem?
Dusza zatem, wsparta przez Boga i Pana swego, wydobywa się z przywiązania do piękna niższego rzędu zwalczając i zabijając walczące z nią własne przyzwyczajenie i przez zwycięstwo, które odnosi w sobie nad potęgami powietrznymi, mimo zawiści i przeszkód z ich strony wzlatuje ku Bogu, swojej podstawie i ochronie. Jak ci się zdaje, czyż czynność ta nie jest właśnie cnotą, którą nazywamy umiarkowaniem?
U. Przyznaję i rozumiem.
N. Kiedy zaś dusza postępuje dalej po tej drodze i przeczuwając wieczną radość niemal już jej dostępuje, czyż przestrasza ją utrata rzeczy doczesnych albo jakakolwiek śmierć, jeśli jest już silna, aby powiedzieć mniej doskonałym towarzyszom: „Dobrze mi rozstać się z tym życiem, a być z Chrystusem, ale pozostać w ciele muszę ze względu na was.“
U. Sądzę, że jest tak, jak mówisz.
N. Ten zaś stan duszy, który wyzwala ją z obawy przed przeciwnościami i śmiercią, jakże mamy nazwać, jeśli nie męstwem?
U. To także mnie przekonuje.
N. A wreszcie owa właściwa postawa duszy, dzięki której służy jedynie Bogu, pragnie dorównać jedynie najczystszym duchom, a panować tylko nad naturą zwierzęcą i materialną - jak ci się zdaje, jaka to cnota?
U. Któż nie zgadnie, że to sprawiedliwość!
N. Trafnie się domyślasz.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz