piątek, 27 stycznia 2012

Rola rozumu w dostrzeganiu zjawisk dźwiękowych - O muzyce św. Augustyn » str. 10


N. Spróbuj teraz dostrzec znaczenie i potęgę rozumu, o ile przejawia się ona naszym oczom w jego działalności. Otóż rozum (mówię przede wszystkim o tym, co dotyczy podjętego w tym dziele tematu) pojął najprzód istotę pięknej melodii, dostrzegając ją w pewnym swobodnym ruchu, który ma na celu własne piękno. Następnie zauważył, że w ruchach ciał można odróżnić dwie rzeczy: jedna to zmiany czasowe - krótkość lub długość - zależne od stopnia trwałości, druga - to różnica wypływająca z uderzania miejsca w przestrzeni jak gdyby krokami szybkimi lub powolnymi. Przeprowadziwszy ten podział rozum zbadał, na czym polega tempo, które w regularnych i przystosowanych do słuchu ludzkiego odstępach czasu tworzy wartości liczbowe rozmaitych rytmów; zbadał rodzaje i porządek tych liczb aż do krótkich miar wierszowych; zwrócił uwagę na to, co czyni dusza, kiedy je odmierza, tworzy, odczuwa i przechowuje - dusza, której on jest głową; oddzielił następnie wszystkie te liczby duchowe od cielesnych; wreszcie poznał, że nie potrafiłby ich ani dostrzegać, ani rozróżniać, ani we właściwy sposób odmierzać, gdyby sam nie posiadał pewnych liczb. Liczby te postawił ponad wszystkimi innymi niższego rzędu - dzięki zdolności wyrokującej oceny.

        Z kolei zastanawia się nad własną przyjemnością, która skupia uwagę na ruchu czasowym i wolą swą kształtuje tego rodzaju liczby. Co jest przyczyną upodobania, jakie znajdujemy w liczbach zmysłowych? Cóż innego, jeśli nie pewnego rodzaju równomierność i równo odmierzone odstępy? Czyż stopa pyrrychiczna (złożona z dwóch sylab krótkich: - -) lub spondaiczna (złożona z dwóch sylab długich: — — ), anapestyczna (-- —) lub daktyliczna, proceleusmatyczna (----) czy dyspondaiczna (— — — —) mogłaby nas cieszyć, gdyby jedna ich część nie odpowiadała drugiej dzięki równomierności podziału? A na czym polega piękność jambu, trocheja i trybrachu, jeśli nie na tym, że mniejsza część stopy może podzielić większą na dwie równe części? Dlaczego następnie stopy sześciomorowe brzmią milej i uroczyściej? Oczywiście dlatego, że mają w nich zastosowanie obie zasady: składają się te stopy albo z dwóch równych części trzymiarowych, albo zbudowane są w ten sposób, że jedna część zawiera w sobie dwie równe części, druga zaś jest od niej dwukrotnie większa. Dzięki temu część większa mieści w sobie dwie mniejsze, gdyż dwie mory mogą podzielić i przeciąć na połowę cztery mory. A z jakiej przyczyny stopy pięciomorowe i siedmiorowe uchodzą za stosowne w prozie raczej niż w poezji? Czyż nie dlatego jedynie, że mniejsza ich część nie dzieli większej na połowy? Lecz nawet i one mogą osiągnąć rytmiczność czasową w ramach swego rodzaju. Dzieje się tak dlatego, że w stopie pięciomorowej część mniejsza zawiera dwa elementy, które są równe wielkością trzem zawartym w części większej, zaś w siedmiomorowej każdy z trzech elementów części mniejszej równa się jednemu z czterech elementów części większej. A zatem we wszystkich stopach każdą, najmniejszą nawet cząstkę, stanowiącą człon metryczny, łączy z pozostałymi w granicach możliwości pewna równość.
         
          A owe szeregi stóp? Czy będzie to ciąg nieograniczonej długości, jak w rytmie lub zamknięty w określoną granicę pewnego metrum, lub nawet dwa człony odpowiadające sobie w myśl pewnej reguły, jak w wierszach - zawsze wzajemna życzliwa zgodność stóp ma źródło właśnie w równości.
            Dlaczego długa zgłoska stojąca w środku molossa lub jonika daje się podzielić na dwa równe odcinki czasu i nie jest to sztuczne cięcie, lecz spontaniczny odruch tego, kto wygłasza lub wybija te rytmy? Wskutek tego cała stopa zgadza się z układem trzymorowym, kiedy dołączymy ją do innych podzielonych w ten sam sposób. Cóż jest tego przyczyną, jeśli nie panujące tu prawo równości? Zgłoska środkowa - sama także dwumorowa - jest przecież równa zgłoskom z obu stron ją otaczającym, z których każda zawiera w sobie dwie mory.
             Dlaczego podział taki nie może nastąpić w amfibrachu, kiedy go dołączamy do innych stóp czteromorowych? Oczywiście na skutek braku takiej równości, gdyż zgłoska środkowa jest dwukrotnie dłuższa od bocznych.
             A dlaczego okresy milczenia nie rażą ucha żadnym fałszem? Dlatego, że spłacamy nim dług temu samemu prawu równości, nie brzmieniem wprawdzie, lecz należnym odcinkiem czasu.
            Dlaczego nie umownie, lecz kierowani przyrodzonym zmysłem oceny ucha, przyjmujemy za długą nawet zgłoskę krótką, jeśli następuje po niej milczenie? Czyż nie dlatego, że to samo prawo równości nie pozwala nam zacieśniać i ograniczać dźwięku, jeśli przestrzeń czasu jest dość długa? Toteż prawa rządzące zjawiskami słuchania i milczenia pozwalają przedłużać zgłoskę poza dwie mory tak, aby wypełnić także dźwiękiem czas, który może zająć milczenie. Jeśli zaś zgłoska wypełnia mniej niż dwie mory - pozostawiając czas na ciche takty - fałszujemy w pewien sposób zasadę równości, gdyż dla jej istnienia konieczne są przynajmniej dwie mory.
             A jeśli chodzi o ową równość członów, która urozmaica okresy, zwane przez Greków periodami, i kształtuje wiersze - to jak dochodzimy niepostrzeżenie do jej odkrycia? Otóż jeśli wybijamy takt, człon krótszy okresu równością stóp odpowiada dłuższemu; w wierszu zaś - przy rozważaniu bardziej ukrytych własności rytmu - odkrywamy, że połączenia członów nierównych mają w sobie jakąś moc równości.

           Rozum więc docieka tych spraw i do cielesnej przyjemności duszy, która usiłowała przywłaszczyć sobie rolę sędziego, zwraca się z pytaniem: czy jakiekolwiek dwie zgłoski krótkie, które słyszymy, są sobie naprawdę równe? Przecież duszy miła jest właśnie równość rytmów na przestrzeni czasu. Tymczasem może się zdarzyć, że jedną z tych zgłosek przeciągamy, nie dochodząc jednak do miary zgłoski drugiej, wskutek czego przekroczy ona granice swej towarzyszki, ale nie osiągnie rozmiarów zgłoski długiej. Czyż można wykluczyć możliwość, że ów zmysł przyjemności tego nie odczuje, ciesząc się zgłoskami nierównymi tak, jak gdyby były sobie równe? Nie ma chyba nic haniebniejszego nad ten błąd i nierówność.
           Płynie stąd nauka, aby nie cieszyć się rytmem pozornie równym, w którym nie potrafimy pojąć, czy równość jest pełna, a raczej niekiedy dostrzegamy brak tej równości. Mimo to w granicach tego naśladownictwa rytm ten jest w swoim rodzaju i na swoim stopniu bezsprzecznie piękny.

Brak komentarzy: