wtorek, 24 stycznia 2012

Inne rodzaje liczb podlegają sądowi liczb oceniających O muzyce św. Augustyn » str. 8


       Jakiekolwiek są jednak nasze liczby oceniające, niewątpliwie górują nad innymi chociażby przez to, że wątpimy lub z trudem dociekamy, czy są one przemijające. Bo jeśli chodzi o pozostałe cztery rodzaje, to takie pytanie w ogóle nie ma miejsca. Jeśli nawet liczby oceniające nie potrafią niektórych z nich ogarnąć na skutek tego, że swoją rozciągłością przekraczają granice ich wpływu - to jednak przywłaszczają sobie prawo oceny samego ich rodzaju. Bo i liczby czynne, kiedy wszczynają jakiś rytmiczny proces w ciele, formują się pod niewidocznym wpływem liczb oceniających. Jest bowiem coś, co nie pozwala nam przy chodzeniu stawiać nierównych kroków, przy uderzaniu - zadawać ciosów w nierównych odstępach, przy jedzeniu czy piciu nierównomiernie poruszać szczęką, przy drapaniu wreszcie - czynić paznokciem nierównych pociągnięć i - pomijając już wiele innych czynności - we wszelkim działaniu uważnym członków ciała, hamuje nas i wstrzymuje od ruchów nierównomiernych, nakazując im niewidocznie pewną równomierność. Ten właśnie - nieznany bliżej - pierwiastek oceny nasuwa myśl o Bogu jako Stwórcy istoty żywej. Jego bowiem wypada uznać za sprawcę wszelkiej harmonii i zgodności. 
           A owe liczby wywołane, które niewątpliwie powstają nie spontanicznie, lecz w zależności od doznań ciała - o ile tylko pamięć zdolna jest zachować ich rytm - poddane zostają ocenie liczb oceniających, które wydają o nich sąd. Żadną miarą bowiem nie potrafimy oceniać rytmu, na który składają się odstępy czasu, jeśli nie pomoże nam w tym pamięć. Bo nawet najkrótsza zgłoska zaczyna się przecież i kończy, początek jej i koniec brzmią w różnych momentach czasu. Także i ona ma rozciągłość - na niewielkim wprawdzie odcinku czasu - i od początku poprzez środek zmierza do końca. Rozum wskazuje zatem, że odcinki przestrzeni, bądź też czasu są nieskończenie podzielne i dlatego to nigdy nie słyszymy końca wymawianej zgłoski jednocześnie z jej początkiem. Toteż słuchając chociażby najkrótszej zgłoski nie możemy mówić o wrażeniu słuchowym, jeśli w momencie, kiedy słyszymy już nie początek, lecz koniec zgłoski, pamięć nie pomoże nam zachować w duszy owego ruchu, który wywołał początek jej brzmienia.
           To właśnie jest przyczyną, że częstokroć zajęci inną myślą mamy wrażenie, że nie słyszeliśmy ludzi, którzy wobec nas przemawiają. Dzieje się tak nie dlatego, jakoby w duszy nie powstawały w tych warunkach owe liczby wywołane; dźwięk przecież niewątpliwie dociera do ucha, dusza zaś nie może pozostać bierna podczas doznania ciała ani nie wykonywać ruchów innych niż przed doznaniem. Przyczyna tkwi w tym, że wskutek skierowania uwagi w inną stronę zanika rozpęd ruchu, który w przeciwnym razie z pewnością utrwaliłby się w pamięci, gdzie moglibyśmy go odkryć i przez to uświadomić sobie wrażenie słuchowe. Toteż jeśli idzie o jedną krótką zgłoskę, myśl bardziej opieszała nie nadąża za tym, co rozum jeszcze rozpoznaje. Z pewnością jednak jest dla każdego oczywiste, że dwóch sylab nikt nie może słyszeć w jednym czasie. Druga bowiem brzmi dopiero wtedy, kiedy skończy się pierwsza. A czyż można słyszeć w jednym czasie dźwięki, które jednocześnie brzmieć nie mogą? Odległości przestrzenne ogarniamy dzięki rozproszeniu promieni świetlnych, które wytryskują z wąskich źrenic na otwartą przestrzeń i tak dalece są z naszym ciałem związane, że nawet dotykając dostrzeganych przez nas odległych przedmiotów czerpią siły z naszej duszy. Podobnie więc jak wylew promieni umożliwia nam objęcie odległości przestrzennych, tak pamięć, która dla odstępu czasu jest jak gdyby okiem, obejmuje je w takim zakresie, jak daleko może w swoisty sposób jak gdyby wytrysnąć.
        Przypuśćmy, że przez dłuższy okres czasu uderza o ucho dźwięk jednolity i w pewnym momencie, kiedy się kończy, dołącza się do niego dźwięk drugi, wydawany w czasie dwa razy dłuższym lub nawet równej długości. Otóż wskutek skierowania uwagi na dźwięk bezpośrednio następujący - ruch duszy, który powstał podczas skierowania uwagi na miniony i wygasły dźwięk, w trakcie jego przemijania ulega stłumieniu, czyli pozostaje w pamięci już w słabszym stopniu. Owe liczby oceniające mogą zatem wydawać sąd o rytmie opartym na odstępach czasu tylko w tym wypadku, jeśli podsunie im go usłużnie pamięć. Nie dotyczy to liczb czynnych, którym liczby oceniające wyznaczają sam ich bieg. Czyż więc nie wypada nam uznać, że same liczby oceniające mają pewną rozciągłość w czasie?
         Wiele zależy jednak od tego, w jakim przeciągu czasu zapominamy lub zachowujemy w pamięci przedmiot jego oceny. Bo przecież nawet w wypadku kształtów wzrokowych nie potrafimy oceniać ani w ogóle odnosić wrażenia figur okrągłych lub kwadratowych, czy też jakichkolwiek innych brył o określonym konturze, jeśli nie mamy ich przed oczami. A jeśli widzimy je tylko z jednej strony i nie pamiętamy już, co dostrzegliśmy z drugiej, cały nasz zamiar chybia celu. Bo także ocena kształtów wzrokowych zachodzi w czasie, a kiedy czas upływa, musi nad nią czuwać pamięć.
          Jest rzeczą tym bardziej oczywistą, że o liczbach pamięciowych wydajemy sąd z pomocą tejże pamięci, która poddaje je liczbom oceniającym. Liczby wywołane oceniamy przecież w miarę tego, jak podsuwa je nam pamięć. O ileż żywsze odnajdujemy w pamięci liczby, które po dokonaniu szeregu innych wysiłków uwagi przywołujemy niejako z ukrycia przez przypomnienie. Bo czyż odwołując się do pamięci nie odbieramy jak gdyby złożonego w niej depozytu? Podobieństwo przywodzi na myśl jeszcze niezatarte całkowicie ruchy duszy i to właśnie nazywamy przypominaniem.
          Dzieje się tak, kiedy wskutek naszej działalności czy to w samej tylko myśli, czy też w ruchach ciała powstają liczby, które istniały w naszym działaniu już dawniej. Wiemy zaś, że liczby te nie przyszły, lecz powróciły na myśl z następującej przyczyny: przekazując je pamięci, powtarzaliśmy je z trudnością i musieliśmy mieć z góry wskazaną drogę, aby za nimi nadążyć. Kiedy trudność ta zniknie, liczby nasuwają się samorzutnie przysposobionej już woli we właściwym tempie i porządku. Co więcej, liczby, które nam silniej utkwiły w pamięci, powstają jak gdyby spontanicznie - nawet kiedy jesteśmy zajęci inną myślą - toteż bynajmniej nie czynią na nas wrażenia czegoś nowego.
      Sądzę, że jeszcze inny proces pozwala nam pojąć, iż obecny ruch duszy miał miejsce już poprzednio: jest nim rozpoznanie. Porównujemy mianowicie, jak gdyby przy pomocy jakiegoś wewnętrznego światła, obecny ruch duszy, właściwy czynności, jaką wykonujemy w momencie przypominania, z ruchem, który zawiera w sobie pamięć. Pierwszy jest z pewnością bardziej żywy, drugi - uległ pewnemu przytłumieniu. Następuje więc stwierdzenie, rozpoznanie i przypomnienie. A zatem liczby, które sobie przypominamy, podlegają także sądowi naszych liczb oceniających, nigdy jednak w oderwaniu od innych rodzajów liczb; łączyć się z nim bowiem muszą albo liczby czynne, albo wywołane lub też oba rodzaje, które wyprowadzają go jak gdyby z mroku na miejsce widoczne, przypominając znów i niejako przywracając do dawnej  nietkniętej postaci coś, co zaczęło już ulegać zniszczeniu.
        Liczby czynne stają się zatem przedmiotem oceny, o ile pamięć nasunie je liczbom oceniającym. Z drugiej strony osądzać można także liczby przypominane, zawarte w pamięci, jeśli wydobędą je z ukrycia liczby czynne. Jest wprawdzie pewna różnica: przy ocenie liczb wywołanych pamięć poddaje nam jak gdyby świeże ślady, które pozostawiły w ucieczce; jeśli natomiast słuchając ich wydajemy sąd o liczbach, które sobie przypominamy, dzieje się tak, jak gdyby ślady te odzyskiwały dawną świeżość pod stopami biegnących nimi liczb wywołanych.
       Cóż z kolei mamy powiedzieć o liczbach dźwięcznych, jeśli oceniamy je podczas słuchania miarą liczb wywołanych? A jeśli nikt ich nie słyszy, to czyż można wątpić, że ocenie poddane być nie mogą?
       W każdym razie zarówno w dźwiękach przenikających poprzez narządy słuchu, jak w tańcu i wszelkich innych ruchach podpadających pod zmysł wzroku, odróżniamy i oceniamy liczby czasowe dzięki pomocy tej samej pamięci i tych samych liczb oceniających.

Brak komentarzy: