czwartek, 19 stycznia 2012

O muzyce - św. Augustyn » str. 5 - Rola ciała i duszy w poznaniu zmysłowym


Rola ciała i duszy w poznaniu zmysłowym

Aby jednak uniknąć wniosku, że życie drzewa jest od naszego życia doskonalsze z tego względu, że nie mając słuchu drzewo nie ulega wpływom materialnych wartości liczbowych poprzez wrażenie słuchowe, musimy się dobrze zastanowić nad taką sprawą: Może tak zwane słyszenie nie jest w istocie niczym innym jak pewnym procesem, który zachodzi w duszy pod wpływem ciała. Ale znów niedorzecznością jest poddawać duszę jako materiał ciału-twórcy. Dusza bowiem nie jest w żadnym razie mniej doskonała niż ciało, a taki właśnie stosunek istnieje między materiałem i twórcą. Dusza nie jest więc bynajmniej materiałem uległym ciału-twórcy. Byłaby nim natomiast, gdyby ciało wytwarzało w niej jakieś wartości liczbowe. A zatem podczas słuchania te wartości liczbowe, które rozpoznajemy w dźwiękach, nie wywołują z kolei wartości liczbowych w duszy. Czy jesteś innego zdania?

U. Cóż więc dzieje się ze słuchaczem?

N. Być może, nie jesteśmy w stanie odkryć, czy wyjaśnić istoty tego procesu. W każdym razie - czyż skłoni to nas do wątpienia w wyższość duszy nad ciałem? Jeśli wyższość tę w niej wyznajemy, jakże będziemy mogli poddawać duszę działającemu i kształtującemu wartości liczbowe ciału tak, aby ono było twórcą, dusza zaś materiałem, z którego i w którym powstaje pewne rytmiczne zjawisko dźwiękowe? Takie przekonanie każe nam uznać duszę za mniej doskonałą. A czyż może być pogląd nędzniejszy i bardziej godny potępienia?
Sprawa zatem nie jest łatwa. Spróbuję jednak - o ile Bóg zechce mi udzielić pomocy - dociec i roztrząsnąć, co się w tym kryje. Jeśli zamiar nasz nie ułoży się pomyślnie -  z winy słabości obu lub jednego z nas, to albo sami spróbujemy zbadać tę sprawę kiedy indziej, mając jaśniejszy umysł, albo też odstąpimy ją badaczom bardziej od nas biegłym, albo spokojnie pozwolimy na to, by sprawa pozostała niewyjaśniona. Nie ma jednak powodu, aby wypuszczać z rąk to, o czym uzyskaliśmy jakąś pewność.

U. W miarę sił będę się tego trzymał niewzruszenie. Chciałbym jednak, aby owe ukryte sprawy nie okazały się dla nas nieprzeniknione.

N. Będę ci szybko wykładał swój pogląd. Ty zaś idź za mną, albo - jeśli potrafisz - nawet mnie wyprzedzaj, kiedy zauważysz, że ustaję i mam wątpliwości.
Otóż moim zdaniem dusza ożywia nasze ciało nie inaczej jak i przez skierowanie ku niemu woli sprawczej. Nie sądzę, że dusza czegoś od ciała doznaje, natomiast sądzę, że działa na nie i w nim jako w poddanym z woli Bożej jej władzy. Działanie to jednak czasem przychodzi łatwo, czasem zaś z trudnością, zależnie od tego, w jakim stopniu - uwarunkowanym przez zasługi duszy - materia jej ulega.
Wszelkie zatem rzeczy materialne, które z zewnątrz dostają się do naszego ciała lub z nim się stykają, wywołują zmiany nie w duszy, lecz w ciele. Zmiany te są albo przeciwne działaniu duszy, albo z nim zgodne. Toteż dusza zwalczając opór i wtłaczając z trudnością poddane sobie ciało w tor zamierzonego działania wskutek napotkanej trudności czynność swą wykonuje z większą uwagą. Trudność tę dzięki skierowaniu uwagi dusza sobie uświadamia; nazywamy to czuciem, w tym wypadku - bólu lub trudu. Jeśli natomiast czynnik zewnętrzny pokrywa się z intencją duszy lub do niej przystaje, z łatwością sprowadza go, zależnie od potrzeby - w całości lub w części, na tor własnego działania. Także ta czynność, w której dusza dostraja swe własne ciało do zgodnego z nim ciała zewnętrznego, na skutek udziału obcego bodźca, wymaga od duszy napięcia uwagi. Dzięki temu dusza czynność tę sobie uświadamia, a wzajemne dostosowanie ciał wywołuje uczucie przyjemności. Kiedy zaś brakuje środków do uzupełnienia ubytku zachodzącego w ciele, powstaje uczucie niedosytu. Trudność ta każe duszy działać z większą uwagą i proces ten sobie uświadomić; nazywamy to głodem albo pragnieniem lub czymś podobnym. Kiedy zaś pozostają w ciele części nieprzyswojone i ciężar ich wywołuje trudności w działaniu, stan ten wymaga także pewnego napięcia, a jeśli zostanie przez duszę uświadomiony, następuje uczucie niestrawności. Uwaga duszy towarzyszy również usuwaniu z ciała zbędnych pierwiastków: jeśli następuje to w sposób łagodny, łączy się z przyjemnością; jeśli zaś gwałtownie - wywołuje ból. Napięcia uwagi wymagają (wywołują) ze strony duszy także chorobliwe zaburzenia w ciele, pragnie ona bowiem zapobiec jego osłabieniu i rozkładowi. Jeśli ten proces dociera do świadomości duszy, mówimy, że odczuwa ona choroby i dolegliwości.
Krótko mówiąc, zdaje mi się, że dusza odnosząc wrażenia cielesne, nie odbiera doznań od ciała, lecz na doznania ciała reaguje większym napięciem uwagi. Czynność ta - zarówno łatwa, jeśli doznanie sprzyja ciału, jak trudna, kiedy doznanie budzi w ciele rozdrażnienie - dociera do świadomości duszy. Otóż ten cały proces nazywamy czuciem zmysłowym. Czucie to, tkwiące w nas nawet wtedy, kiedy nie odczuwamy - jest narzędziem cielesnym, które dusza przysposabia w ten sposób, aby za jego pośrednictwem spotęgować swą sprawność w kierowaniu doznaniami ciała przez przyswajanie elementów pokrewnych, odrzucanie zaś szkodliwych.
A dalej, moim zdaniem, dusza właśnie rządzi pierwiastkiem
- świetlnym w oku,
- powietrznym -  niesłychanie czystym i ruchliwym
- w uchu, śluzowatym
- w nosie, wilgotnym
- w ustach, ziemnym
- i jak gdyby błotnistym - w narządach dotyku.
Bez względu na to, jakie rozmieszczenie tych pierwiastków przyjmiemy, dusza rządzi nimi w spokoju, jeśli elementy, które składają się na jednolitą harmonię zdrowego ciała, łączą się ze sobą jak gdyby w przyjaznym porozumieniu. Natomiast jeśli w ciele pojawia się pod jakimś wpływem - rzec można - ,,inność“, dusza kieruje na zewnątrz bardziej uważne działanie, odpowiednie do miejsca i narządów: mówimy wtedy, że widzi, słyszy, odczuwa zapach lub smak, wreszcie wrażenie dotyku. Czynniki stosowne chętnie przyswaja, opiera się natomiast niestosownym, co łączy się z uczuciem przykrości. Myślę, że dusza czując powoduje te czynności dzięki doznaniom ciała, ale ich nie doznaje.
Jeśli obecnie zajmuje nas zagadnienie wartości liczbowych dźwięku i poddajemy krytyce wrażenie słuchowe, nie ma potrzeby rozwodzić się dłużej nad innymi sprawami. Powróćmy zatem do właściwego tematu: rozpatrzmy, czy dźwięk wywołuje w uszach jakąś przemianę. Czy jesteś tego zdania?

U. Oczywiście.

N. A czy przyjmujesz, że ucho jest częścią ciała ożywionego przez duszę?

U. Przyznaję.

N. Więc drżenie powietrza wprawia w ruch zawarty w uchu element powietrzny. Czy uznamy, że dusza, która poprzednio w ciszy ożywiała jego, substancję życiodajnym ruchem, może przerwać swą ożywczą działalność? A może ruch elementu powietrznego, który doznał bodźca z zewnątrz, pozostaje nadal taki, jak przed odebraniem dźwięku?

U. Zdaje się, że musi ulec zmianie.

N. Tę zmianę w ruchu powinniśmy chyba uznać raczej za czynność duszy, nie zaś za jej doznanie.

U. Z pewnością.

N. Nie bez powodu zatem sądzimy, że przez czucie dusza uświadamia sobie własne ruchy albo czynności, albo działania, albo jak jeszcze można to inaczej trafnie nazwać.
Tym działaniem dusza może reagować na wcześniejsze  doznania ciała. Dzieje się tak wtedy, jeśli na przykład jakieś kształty znajdują się na drodze światła naszych oczu albo do ucha wpadnie dźwięk lub do nosa zapach, kiedy podniebienie odczuwa smak lub kiedy reszta ciała styka się z zewnętrznym czynnikiem stałym i materialnym, wreszcie kiedy następuje jakieś przesunięcie lub ruch całego ciała pod wpływem własnego lub obcego ciężaru. Tego rodzaju działaniem reaguje dusza na wcześniejsze doznania ciała. Jeśli dusza z nimi się sprzymierza, odczuwa przyjemność, jeśli je zwalcza - budzi się w niej uczucie przykrości. Jeśli natomiast dusza doznaje czegoś od tych swoich czynności, doznanie jej ma źródło nie w ciele, lecz w niej samej. Oczywiście przystosowując się do ciała pomniejsza właściwą wielkość, ciało bowiem jest zawsze czymś od niej mniejszym.
Toteż odwracając się od Boga ku swemu słudze , musi ponieść ubytek; jeśli natomiast porzucając sługę (ciało) zwraca się ku Bogu, z konieczności się rozszerza i użycza swemu słudze życia niezwykle łatwego, a przez to wolnego od trudów i kłopotów. Panujący w nim doskonały spokój powoduje, że nie zakłóca go żadne większe natężenie uwagi. Tak przedstawia się stan ciała, który nazywamy zdrowiem. Oczywiście ciało nie wymaga wtedy żadnego natężenia uwagi nie dlatego, że zanika działalność duszy, lecz dlatego, że czynność ta jest dla niej nad wyraz łatwa. Przecież wykonując wszelką pracę, spełniamy ją z tym większą uwagą, im więcej napotykamy trudności. Zdrowie zaś wtedy będzie w pełni trwałe i pewne, kiedy ciało powróci do stanu pierwotnej równowagi, oczywiście we właściwym czasie i porządku. Zanim w pełni pojmiemy to zmartwychwstanie, pokładamy w nim zbawienną wiarę. Dusza bowiem powinna podlegać władzy czynnika wyższego, a rządzić niższym. Góruje zaś nad nią jedynie Bóg, a ustępuje jej tylko ciało. Odnosi się to do każdej duszy i do całej duszy. Podobnie bowiem jak bez Pana nie może osiągnąć pełni, tak pozbawiona sługi nie jest w stanie się wyróżnić. W porównaniu z nią Pan jest większy, sługa zaś mniejszy. Toteż jeżeli kierując uwagę ku Bogu, pojmuje Jego wieczne przymioty i staje się większa, większy w swoim rodzaju staje się dzięki niej także jej sługa. Jeśli natomiast zaniedbując Pana zwraca się ku słudze w akcie zwanym pożądliwością cielesną, odczuwa własne ruchy, które ku ciału zwraca i przez to maleje. Nie staje się jednak mniejsza tak dalece, aby zrównać się ze sługą, nawet jeśli ten osiąga pełnię swej natury. Sługa zaś wskutek przewinienia swej pani pomniejsza się znacznie w porównaniu z tym, czym był przed jej upadkiem, kiedy ona także była większa.
Toteż sprawowanie władzy nad ciałem - nawet śmiertelnym i kruchym - sprawia duszy wiele trudności i wymaga z jej strony niemałego napięcia uwagi. Wskutek tego właśnie dusza wpada w błąd: rozkosz cielesną, w której materia ustępuje jej natężonemu działaniu, ceni wyżej niż samo zdrowie, ponieważ nie wymaga ono z jej strony napięcia uwagi. Nic dziwnego, że wikła się w wiele zgryzot, jeśli woli troskliwość od beztroski. Kiedy zaś zwraca się ku Bogu, powstaje większa troska, aby nie zawrócić z drogi, zanim ustanie pęd zainteresowań cielesnych, które wskutek długotrwałego nawyku nie dają już sobą kierować, teraz zaś w postaci wspomnień wciskają się do nawróconej duszy i wywołują w niej niepokój.
Kiedy zatem ucichną podniety, które pociągały duszę ku rzeczom zewnętrznym, dusza cieszy się w samotności spokojem; symbolem tego stanu był szabat. Dusza poznaje wtedy, że tylko Bóg jest jej Panem jedynym i że służba Bogu jest najwyższą wolnością. Jeśli zaś chodzi o owe ruchy cielesne, to dusza nie unicestwia ich z równą dowolnością, z jaką może je rozwijać. Grzech bowiem jest wprawdzie w jej mocy, lecz kara za grzech od niej nie zależy. Sama dusza jest niewątpliwie czymś wielkim, lecz nie wystarcza sobie do tego, aby stłumić swe pożądliwe odruchy. Kiedy popełnia grzech, ma więcej siły, po grzechu jednak z wyroku prawa Bożego staje się słabsza i niezdolna do usunięcia skutków własnego występku. "Nieszczęsny ja człowiek! Któż mię wyzwoli z ciała tej śmierci? Łaska Boża przez Jezusa Chrystusa Pana naszego.“ Otóż o takim ruchu duszy, który jeszcze całkowicie nie zanikł i zachowuje nadal siłę, mówimy, że istnieje w pamięci.
Kiedy zaś dusza kieruje uwagę w jakąś inną stronę, dawniejszy jej ruch pozornie już w niej nie istnieje i istotnie coraz bardziej traci na sile, jeśli - zanim jeszcze całkowicie nie wypadnie z pamięci - nie odświeży go bliskość jakiegoś podobnego zjawiska.
Chciałbym jednak wiedzieć, czy nie masz nic przeciw takiemu postawieniu sprawy?

U. To, co mówisz, wydaje mi się prawdopodobne i nie śmiałbym się temu sprzeciwiać.

N. A zatem czucie polega właśnie na odruchu ciała wobec zmiany, która w nim zaszła. Jeśli więc nie odczuwamy obcinania kości, paznokci lub włosów, to nie dzieje się tak dlatego, że te elementy naszego ciała są w ogóle pozbawione życia. W takim wypadku nie mogłyby do ciała należeć ani czerpać z niego pokarmu i rosnąć, ani wreszcie okazywać prężności w rozmnażaniu. Czy nie sądzisz, że przyczyna leży w tym, iż przenikające je powietrze, czyli pierwiastek ruchliwy, nie jest dość swobodny, aby dusza mogła w nim wywoływać ruch równie szybki jak ten, na który reaguje przez tak zwane czucie? Tego rodzaju „życie" mają w naszym pojęciu drzewa i wszystkie rośliny. Nie godzi się zatem, przenosić ich życia nie tylko nad nasze, którego wyższości dowodzi jeszcze rozum, lecz nawet ponad życie zwierzęce. Brak czucia spowodowany całkowitą niewrażliwością nie jest przecież równy temu, który zawdzięczamy doskonałemu zdrowiu: w pierwszym wypadku nie ma narządów zdolnych do reakcji na doznania ciała, w drugim zaś - samych doznań.

U. Zgadzam się i przyznaję ci słuszność.

Brak komentarzy: