poniedziałek, 23 stycznia 2012

Czy liczby oceniające są niezniszczalne - O muzyce - św. Augustyn » str. 7


N. Uważaj więc dalej i powiedz mi, czy któreś spośród nich zdają ci się niezniszczalne, czy też jesteś zdania, że wszystkie w swoim czasie słabną i znikają?

U. Za niezniszczalne uważam jedynie liczby oceniające. Pozostałe, jak widzę, albo przemijają podczas powstawania, albo znikają z pamięci przez zapomnienie.

N. Jesteś równie pewny ich niezniszczalności jak przemijalności pozostałych? Może warto dokładniej zbadać, czy jest tak w istocie.

U. Zbadajmy proszę.

N. Przypuśćmy więc, że wiersz w którym stosunek stóp wynosi 1:2, wygłaszam raz szybciej, raz znów bardziej przeciągle. Czy zmysł oceny zawarty w twoim uchu odczuwa to jako rażący fałsz?

U. Bynajmniej.

N. A czy dźwięk, na który składają się zgłoski krótsze i jak gdyby szybsze, może wypełnić okres czasu dłuższy od swego brzmienia?

U. Jakże to może nastąpić?

N. Otóż gdyby więzy czasu ograniczały liczby oceniające na takiej przestrzeni, jaką wypełniają dźwięczne, czy mogłyby one rościć sobie prawo do oceny tych ostatnich, wygłoszonych z zachowaniem tegoż prawa jambicznego, lecz nieco przeciągłej?

U. W żaden sposób.

N. Jest zatem rzeczą jasną, że liczby kierujące oceną nie mają granic czasowych.

U. Oczywiście.

N. Słusznie mi przytakujesz. Gdyby ich jednak nie miały, mogłyby służyć do oceny nawet w tym wypadku, kiedy zachowując właściwe odstępy wygłaszamy metra jambiczne w sposób dowolnie przeciągły. Tymczasem, gdybym wygłaszał jedną zgłoskę w takim czasie, jaki wypełniają -  powiedzmy skromnie - trzy kroki piechura, drugą zaś w czasie dwukrotnie dłuższym i w podobny sposób tworzył dalej jamby takiej długości, zasada stosunku 1:2 byłaby zachowana; a przecież do oceny takich miar nie moglibyśmy zastosować owego naturalnego sądu. Czy ci się nie zdaje?

U. Nie przeczę. W moim przynajmniej przekonaniu sprawa jest zupełnie oczywista.

N. A zatem także owe liczby oceniające ujęte są w pewne granice czasowe, których w ocenie nie mogą przekroczyć, to zaś, co w granicach tych się nie mieści, przerasta zakres ich oceny. Jeśli więc wartości oceniające są ograniczone w ten sposób, trudno mi sobie przedstawić jak mogą być niezniszczalne.

U. Nie wiem, co na to odpowiedzieć. Nie przyjmuję już wprawdzie ich niezniszczalności, nie rozumiem jednak, w jaki sposób wynika ona stąd właśnie. Istnieje bowiem możliwość, że na przestrzeni czasu, jaką liczby te mogą objąć swą oceną, zdolność ta przysługuje im zawsze. Nie można przecież, tak jak o innych rodzajach liczb, powiedzieć o nich, że nikną przez zapomnienie albo rozciągają się w takim czasie, jak długo dociera do nas dźwięk, czy na takiej przestrzeni, na jakiej działają owe liczby wywołane, albo jak długo trwają lub jaką zajmują przestrzeń liczby dźwięczne, które nazwaliśmy czynnymi. Oba ostatnie rodzaje bowiem mijają wraz z czasem, w którym istniały, natomiast liczby oceniające pozostają - może w duszy, a w każdym razie w naturze człowieka - aby wydawać sąd o tych, które poddajemy ich ocenie. Pochwalają ich harmonię lub ganią naruszenie ładu, oczywiście jeśli nie przekraczają pewnych granic krótkości lub długości.

N. Przyznasz mi to przynajmniej, że na utykający rytm jedni ludzie reagują szybciej, inni wolniej, przeważnie zaś wydają sąd dopiero przez porównanie go z rytmem czystym, a więc kiedy usłyszą zarówno rytm harmonijny, jak fałszywy.

U. Przyznaję.

N. Jak sądzisz, co jest źródłem tej różnicy: ćwiczenie, natura, czy też jedno i drugie?

U. Myślę, że to ostatnie.

N. A czyż człowiek o przeciętnych zdolnościach, pozbawiony takiej umiejętności, nie potrafi jej osiągnąć drogą właściwego ćwiczenia?

U. Potrafi z pewnością.

N. Czy jest możliwe, aby jeden człowiek potrafił oceniać i pochwalać dłuższe odstępy czasu, których drugi już nie może objąć?

U. Tak sądzę.

N. Jak sądzisz, czy można posunąć się do tego, aby oceniać liczby o większej rozciągłości, obejmując owym zmysłem krytycznym metra jambiczne godzin, dni, a nawet miesięcy lub lat - mimo przeszkód powstających chociażby wskutek snu - i potwierdzić go, podobnie jak zwykłe jamby, wybijaniem taktu?

U. To niemożliwe.

N. A czyż nie dzieje się tak dlatego, że każdej żywej istocie - zależnie od rodzaju - przyznane jest odczuwanie przestrzeni i czasu w stopniu dostosowanym do całości świata? Podobnie jak wielkość jego ciała pozostaje w pewnym stosunku do wszechmaterii, której jest częścią, a długość życia jest proporcjonalna do wieczności, w której się mieści, tak również zdolność doznawania odpowiada funkcjom stworzenia, te zaś uzgodnione są ze wszechruchem, w którym mają udział. Świat nasz, który Pismo św. oznacza częstokroć nazwą nieba i ziemi, w taki właśnie sposób ogarnia wszystko i jest wielki. Jeśli wszystkie jego części odpowiednio zmaleją lub wzrosną, ogólna wielkość nie ulegnie zmianie. W dziedzinie bowiem wielkości przestrzennych i czasowych nic nie jest wielkie samo przez się, lecz tylko w porównaniu z czymś mniejszym, a także nie jest małe samo przez się, lecz jedynie w stosunku do czegoś większego. Człowiek otrzymał więc dla funkcji życia cielesnego zdolność odczuwania w takim stopniu, że zdolny jest poddawać ocenie okresy czasu nie przekraczające potrzeb tego rodzaju życia. Jeśli zatem cielesna natura człowieka podlega śmierci, to również związane z nią czucie jest, jak sądzę, przemijające. Nie bez powodu nazywamy przyzwyczajenie drugą, jak gdyby dorobioną, naturą. Widzimy przecież, że wytworzone przez przyzwyczajenie niejako nowe zmysły oceny wszelkich rzeczy cielesnych zanikają pod wpływem nowego nawyku.

Brak komentarzy: