» Państwo Boże - św. Augustyn
» Księga VI
» VI-I
» VI-II
» VI-III
» VI-IV
» VI-V
» VI-VI
» VI-VII
» VI-VIII
» VI-IX
» VI-X
» VI-XI
» VI-XII
Czyż to nie drwiny? Owe obowiązkowe zajęcia bóstw tak niepoważnie i drobno między bogi niby posiekane, dlatego niejako, żeby każde bóstwo z osobna błagać o dar, którym ono wyłącznie rozporządza, o czem nie wszystko wprawdzie, ale już sporo powiedzieliśmy, czyż nie zakrawają raczej na błazeństwa kuglarskie, niż, żeby boskiej powagi miały być godne? Gdyby ktoś zgodził dwie mamki dla niemowlęcia, z których by jedna nic innego nie robiła, tylko podawała dziecięciu jedzenie, a druga nic innego, tylko by picie podawała, tak jak to poganie do tych czynności dwie boginie użyli Edukę i Potynę, powiedziano by, że taki zwarjował i postępuje w domu swoim, jak błazen. Powiadają, że Liber (Wolny) nazywa się tak od zwalniania, jako że z jego łaski mężczyźni podczas stosunku płciowego, wolni się stają, wydawszy nasienie; a to samo u kobiet sprawia Libera, którą też za Wenerę uważają, bo i o tej mówią, że sprawia ujście nasienia. Dlatego też przed Liberem kładą poganie w świątyni ową męską część ciała, a przed Liberą — kobiecą. Do tego dodają oni wyznaczone dla Libera kobiety i wino dla pobudzenia popędu lubieżnego. Z takiem to niesłychanem szaleństwem odprawiano Bakanalje. Sam Warro twierdzi, iż Bachantki nie mogłyby tych bezeceństw wykonywać, gdyby były zdrowe na umyśle. Ale już w końcu uprzykrzyło się zdrowej części senatu i znieść to senat rozkazał. Widocznie się nareszcie spostrzeżono, czego to duchy nieczyste, gdy się ich za bogów uważa, dokonać mogą w duszach ludzkich. Tego by pewnie w teatrach nie czyniono: tam się bawią, ale nie szaleją; chociaż uważać za bogów takie istoty, co się zabawami takiemi zachwycają, też na szaleństwo zakrawa.
![]() |
Silvanus Sylwan łac. Silvanus |
Kiedy mężczyzna i kobieta związki małżeńskie zawierają, służy do tego bóg Jugatynus (Związywacz). No, można to jeszcze wyrozumieć. Ale otóż trzeba pannę młodą wprowadzić do domu. Wykonywa to znów bóg Domidukus (Domowódca) żeby zaś młoda pani pozostawała w domu, dopomaga do tego bóg Domitius (Domownik); aby z mężem przebywała, dodana jest do pomocy bogini Manturna (Przebywanna). Czegóż chcieć jeszcze więcej? Uszanować by trzeba wstydliwość ludzką. Niechby już reszty dokonała pożądliwość ciała i krwi, uczciwszy tajemnicę wstydu! Po kiegoż licha cały tłum bożków i bogiń zapełnia jeszcze łożnicę, kiedy już nawet weselnicy z niej wychodzą? A zapełnia nie dlatego, by myśl o ich tam przebywaniu była ku pomocy wstydliwości, lecz dlatego, by słabe, młode dziewczę, zalęknione z powodu nowych dla siebie rzeczy, pozbawione było bez przeszkód dziewictwa przy pomocy tych bóstw. Bo oto stawają do pomocy: bogini Virginiensis (Dziewicza), i bóg ojciec-Subigus (Podkładnik), i bogini matka Prema (Tłoczka), i bogini Pertunda (Przebijaczka), i Wenus i Priapus. Cóż to ma znaczyć? Jeżeli całkowicie nad tą sprawą zatrudniony mąż potrzebowałby jeszcze pomocy bóstw, czyżby nie wystarczył jakiś jeden bóg, lub jedna bogini? Czyby nie dosyć było samej Wenery, która, podobno, od tego też ma swoje miano, że bez siły (vis) kobieta nie przestałaby być dziewicą (virgo)? Jeżeli ludzie mają jakiekolwiek poczucie wstydu, które bogom jest obce, to czyż nowożeńcy, gdy wierzą, że tyle bóstw obojga płci jest obecnych i wtrącających się do tej czynności, nie spłoną wstydem aż do tyla, że on słabnie w pobudliwości, a ona więcej się broni? No, i rzeczywiście, jeśli już jest bogini Virginiensis (Dziewicza), by dziewicę szat pozbawić, jeśli jest bóg Subigus (Podkładacz), by ją mężowi podsunąć; jeśli jest bogini Prema (Tłoczka), by podsuniętą tak mocno przytulić, iżby się nie kręciła, — to cóż tu jeszcze robi Pertunda (Przebijaczka)? A wstyd! A za drzwi z nią! Niechże i małżonek sam też coś działa. Toż to sromota w najwyższym stopniu, żeby to, czego nikt inny nie czyni, tylko on, nazywało się, że boginka to czyni. Ha, może to dlatego uchodzi, że to jest niby bogini, nie bóg. Bo gdyby to miał być bóg i nazywałby się Pertundus (Przebijacz), to mąż by liczniejszej potrzebował straży przeciw niemu dla opatrzenia wstydliwości swej żony, niż owa położnica przeciw Sylwanowi. A cóż dopiero powiedzieć o tem, że był tam też obecny Priap, olbrzymich rozmiarów samiec, na którego przesadnie wielkim i obrzydliwym członku męskim siadać musiała panna młoda, tak samo, jak to, stosownie do obrzędu religijnego, czyniły, poważne i pobożne matrony?
Niechże teraz jeszcze zechcą ze wszelką możliwą, jakby chcieli, wnikliwością, odróżniać teologję państwową od teologji bajecznej, miasto od teatrów, świątynię od widowni, hymny kapłanów od wierszy poetów, jako rzeczy przyzwoite od plugawych, prawdziwe od błędnych, poważne od swawolnych, surowe od śmiesznych, godne uznania od pogardy godnych. Wiemy, jak sobie z tem radzą: wiedzą dobrze, że tamta teatralna i bajeczna teologja pochodzi od tej państwowej i jest jej odbiciem w utworach poetów, niby wzwierciedle; i dlatego w spokoju zostawiwszy tę państwową, której potępiać nie mają odwagi, na tamten jej obraz tem swobodniej jadą i strofują go, aby ci, którzy poznają się na tem, o co chodzi, obrzydzili sobie i samą tę postać, której tamta jest tylko obrazem; a jednakże u tamtej (bajecznej) sami bogowie tak się lubują widząc się w niej, niby w owem zwierciedle, że i my przez to lepiej poznajemy, co zacz są ci bogowie w jednej i drugiej teologji i jacy to mili bogowie? To też i czcicieli swoich zobowiązali pod najsurowszą groźbą, żeby na ich cześć odprawiano różne bezeceństwa teologji bajecznej, żeby te plugastwa były w ich uroczystościach i w obrzędach religijnych i żeby też w ten sposób sami ci bogowie dowiedli najwyraźniej, że są oni nieczystymi duchami; a dlatego członkiem i częścią tej teologji miejskiej (urzędowej), jako wybranej i uznanej uczynili tamtą teatralną, wzgardzoną i odrzuconą, żeby, choć ona cała jest obrzydliwa i kłamliwa i zawiera w sobie bóstwa zmyślone, jedna jej część była w księgach liturgicznych kapłanów, a druga w utworach poetów. Czy ma też ona i inne części — to już jest sprawa inna.
Dotąd, jak sądzę, dostatecznie wykazałem, że owe wedle Warronowego podziału dwie teologje: miejska i teatralna stanowią jednę teologję państwową. A ponieważ i jedna i druga zawierają w sobie jednaki bezwstyd, jednaką niedorzeczność, niegodziwość i kłamstwo, dalekiem to będzie od ludzi prawdziwie religijnych, aby przez którąkolwiek z nich oczekiwano żywota wiecznego.
Zresztą i sam Warro rozpoczyna kolejny wykaz bogów od opiekunów poczęcia człowieka, a z pośród tej liczby najpierw mówi o Janusie; i ten szereg bóstw przeprowadza aż do śmierci człowieka zgrzybiałego i kończy mowę o bóstwach, co się wyłącznie człowiekiem opiekują, na boginji Nenji, opiewanej na pogrzebach starców; później podaje wykaz innych bóstw, które się już nie człowiekiem samym opiekują, lecz rozmaitemi rzeczami ludzkiemi, jako to: pożywieniem, odzieżą i wszystkiem w ogóle, co jest do utrzymania tego życia potrzebne, — wyszczególniając, co do którego boga należy i o co do każdego z osobna modlić się trzeba. Przy całej tej starannej dokładności nie wykazał i nie wymienił ani jednego, do którego by się należało modlić o żywot wieczny, — o tę jedyną rzecz, dla której my właściwie jesteśmy chrześcijanami. A przetoż któż by był tak tępego umysłu, by nie dostrzegł, że człowiek ten, wykładając i objaśniając tak dokładnie teologję państwową, a wykazując, że ona tak jest podobna do owej bajecznej, niegodnej i sromotnej, ba, nawet zupełnie otwarcie powiadając, że ta bajeczna jest częścią państwowej, — toruje przebojem drogę do serc ludzkich jedynie owej teologji naturalnej, którą nazywa teologją filozofów? A czyni to tak pomysłowo, że bajeczną wręcz gani, państwowej zaś boi się wprawdzie ganić, lecz podstępnie przedstawia ją jako karygodną, i w ten sposób każdy zdrowo myślący, odrzuciwszy tamte obydwie, wybrać musi jedynie pozostałą, teologję przyrody. O niej to w odpowiedniem miejscu przy pomocy Boga prawdziwego rozprawiać będziemy szczegółowo.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz