sobota, 14 lutego 2015

Piątym i najbardziej potrzebnym środkiem - Rozdział VI. Szóste przykazanie Boże - „Nie cudzołóż“ cz. V

V. Piątym i najbardziej potrzebnym środkiem w tej sprawie jest unikanie sposobności czyli okazji. Mówiąc ogólnie, pomiędzy wszystkimi środkami zaradczymi, najpierwszym jest unikanie złych sposobności.  
        Zbawiennym środkiem do zwalczenia grzechów nieczystych jest uczęszczanie do św. Sakramentów; również uciekanie się do Pana Boga o pomoc w pokusach; jako też nabożeństwo do Najśw. Marji Panny; lecz najpierwszym między środkami jest unikanie okazji.  
           Pismo św. (Izaj. 1. 31.) wyraźnie nań wskazuje: 

„Moc wasza jako perz z zgrzebi (z kłaków), a dzieło wasze, jako iskra: i zapalą się oboje pospołu, a nie będzie ktoby zagasił”. 

           To jest, siła nasza jako siła zgrzebia położonego na ogniu, która zaraz się zapala i niszczeje. Gdyby kto kłaki rzucił na ogień a nie zapaliły się, czyż nie byłoby to cudem? Takimże cudem jest narazić się na złą sposobność, a nie grzeszyć. Św. Bernardyn ze Sieny mawiał: 

„Większym cudem jest w okazji nie zgrzeszyć, aniżeli umarłego wskrzesić”. 

             Św. Filip Nereusz mawiał, że w tej wojnie z ciałem zwyciężają ci, którzy pierzchają, to jest ci, którzy unikają okazji.
         Ty zaś mawiasz: Spodziewam się, że Pan Bóg mnie wspomoże. Lecz Pan Bóg (Ekl. 3. 27.) mówi:  

„Kto miłuje niebezpieczeństwo, w niem zginie”. 

              Pan Bóg tego nie wspiera, który dobrowolnie, bez potrzeby naraża się na złą okazję. Tutaj należy pamiętać, że kto naraża się na najbliższą sposobność zgrzeszenia, już znajduje się w grzechu, choćby nawet nie miał zamiaru, aby popełnić grzech główny.
         
        Wskutek okazji bliskiej upadli nawet święci. Nawet konający przed samym zgonem zgubili się wskutek okazji bliskiej. Opowiada O. Segneri (Cristiano istruito par. 1.), że pewna kobieta, która miała stosunki z jednym młodzieńcem, przed samą śmiercią kazała do siebie zaprosić spowiednika, i spowiadała się ze łzami z całego życia. Potem kazała zawołać do siebie przyjaciela swojego w dobrym zamiarze, iżby ten za jej przykładem pojednał się z Panem Bogiem. Lecz cóż się dzieje? Słuchajcie, jaka jest moc złej okazji! Gdy przybył do niej młodzieniec, ona zaczęła na niego poglądać, a potem podniecona namiętnością, rzekła doń:

„Mój kochany, zawszem cię kochała i teraz także cię kocham, a nawet więcej, aniżeli kiedykolwiek. Widzę, że z przyczyny twojej pójdę do piekła, lecz z miłości ku tobie nie dbam na własne potępienie”. 

I tak mówiąc, skonała.

            A zatem musimy unikać okazji, jeśli chcemy się zbawić; i tak: należy pamiętać, aby nie poglądać na te osoby, których widok mógłby obudzić w nas złe myśli. Pisze św. Bernard:

„Oczyma wchodzi do duszy strzała miłości nieczystej”. 

Oczyma wchodzą te strzały do duszy, które ją potem zabijają. A Duch św. mówi (Ekl. 25. 28.):

„Nie patrz na piękność niewieścią”. 

        Jakoż to? Czyż jest grzechem poglądać na kobiety?
Tak, przyjacielu, gdy niewiasty są młode, poglądać na nie jest przynajmniej grzechem powszednim; a gdy spojrzenia się powtarzają, wtedy jest nawet niebezpieczeństwo popełnienia grzechu śmiertelnego.
         Uczy św. Franciszek Salezy, że szkodliwem jest poglądanie, ale jeszcze więcej szkodliwem jest poglądanie wielokrotne.
           Również powinniśmy unikać spoglądania na obrazy nieprzyzwoite. A jeszcze więcej należy unikać czytania złych książek i brania udziału w widowiskach niemoralnych. Pisze św. Cyprjan:

„Niejedna niewiasta idzie na widowisko skromna, a powraca z widowiska bezwstydna”. 

        Wielu idzie do teatru na przedstawienia niemoralne w stanie łaski Bożej, a powraca w stanie grzechu śmiertelnego.
   
      Wreszcie niejeden ciekawy, czy wolno utrzymywać z płcią drugą miłostki i przyjaźni. Doświadczenie uczy, że rzadki człowiek znajdzie się między osobami takiemi, któryby nie popełniał grzechów śmiertelnych. Jeśli osoby te nie popełniają ich na początku zawartej przyjaźni, to łatwo w nie wpadają z postępem czasu, ponieważ zrazu rozmawiają ze sobą z przyrodzonej przychylności, potem skłonność staje się namiętnością, a gdy raz namiętność zapuści korzenie, zaślepia umysł, sprowadza tysiączne upadki myślą, potem słowy a w końcu i uczynkami. 
          Kardynał Pico della Mirandola, biskup z Albano, takich ludzi nie kazał rozgrzeszać, jeśli po otrzymanem napomnieniu nie chcą zaniedbać schadzek i rozmów na osobności przez dłuższy czas a osobliwie w nocy.

O ileż młodzieży pozyskuje zły duch na tej drodze!

Brak komentarzy: